9.13.2016

Rozdział II

Tego dnia słońce świeciło naprawdę mocno już od samego rana. Do niewielkiego pokoju umeblowanego tylko biurkiem, dużym fotelem, jednoosobowym łóżkiem i nieduzą szafą na ubrania, promienie słoneczne wdzierały się już przez niedbale zasłonięte zasłonki. Był to tymczasowy pokój zamieszkujący przez małą istotę o imieniu Jessica. Nad jej łóżkiem znajdowało się kilka niezdarnie zawieszonych plakatów z Aerosmith, a także Led Zeppelin, na fotelu leżały porozrzucane ubrania, biurko zaś było zaśmiecone kartkami papieru, kredkami, mazakami oraz ołówkami. Pod biurkiem z kolei leżał plecak pełen naszywek, z którego wywalały się kasety, a na samym środku pokoju leżały trampki oraz deskorolka. Jessie bardzo uwielbiała popisywać się na deskorolce mimo, że nie wychodziło jej to najlepiej. Cóż dopiero uczyła się oswajać z tym sprzętem, bo całkiem niedawno naciągnęła brata na kupno właśnie deskorolki. Spowodowane to było szkołą, a także starszymi kolegami, którzy uwielbiali jej dokuczać. Chęć wybicia się i zaimponowania była silniejsza niż rozum tej trzynastoletniej raptem dziewczynki. Nie lubiła chodzić do szkoły przez swoją odmienność, a mianowicie ciemniejszy kolor skóry, bujne kręcone włosy a także za styl i muzykę, której słuchała. Była bardzo nadpobudliwą dziewczynką już od małego i prawdopodobnie wiązało się to z przykładem jaki brała ze swojego starszego brata ale zdarzało się, że była też nieśmiała i często zamykała się w sobie. Dzisiejszego dnia jednak nie miała nawet bladego pojęcia o niezapowiedzianych gościach w domu jej babci. Zerwała się z łóżka w momencie kiedy poczuła przyjemne ciepło na swoich policzkach i nosie. Szybko doskoczyła do okna odsuwając zasłonki po czym równie szybko wybiegła z pokoju paradując w dużej koszulce, która wyglądała na niej mniej więcej jak sukienka. Rękawy miała za łokcie, a koszulka sama sięgała jej kolan. Była to stara koszulka jej brata z nazwą zespołu Led Zeppelin. Szybko zrobiła obchód domu szukając babci, która najwidoczniej wyszła jakiś czas temu bo nigdzie nie mogła jej znaleźć, po czym niczego nieświadoma pobiegła do drugiego zamkniętego pokoju. Bez pukania i wręcz z hukiem wpadła do środka od razu wskakując na łóżko stojące pod oknem. Odsłoniła zasłony zrywając kilka żabek jednej z nich i prawie zdeptała chłopaka leżącego pod kołdrą. Była chyba najlepszym budzikiem w tym domu, bo kiedy tylko znalazła się na łóżku rozległo się ciche mamrotanie przerywane jękami z bólu.
- Jessie.. Kurwa.. - prychnął przeciągle chłopak o bujnych lokach i zakrył swoją głowę poduszką. No tak. Było do przewidzenia to, że wkrótce odezwie się kac, ból głowy i nieprzyjemne mdłości po spożywaniu alkoholu minionej nocy.
- Wstawaj! Jest dziesiąta rano, babci nie ma chodź zrobić śniadanie! - usiadła po turecku na łóżku czekając aż jej brat ruszy w końcu dupsko. Nie lubiła jeść sama, a tym bardziej przygotowywać sobie jedzenia.
- Chyba dziesiąta w nocy... - odpowiedział rzucając poduszką w siostrę. Dziewczynka szybko jednak zareagowała, łapiąc ją w swoje ręce.
- Nie, jest dziesiąta rano. Dopiero słońce wstaje - poprawiła go wiedząc, że on i tak żyje według swojego zegarka i w sumie nijak się to miało do jej podejścia. Kwestia była taka, że ona grzecznie siedziała w domu u babci, a on szlajał się po mieście. Z resztą to tylko odstęp czasu kiedy ona zacznie się domyślać czegokolwiek i ruszy w pogoń za nim, chcąc dorównać bratu w tym jaki jest. Co nie koniecznie oznaczało, że jest dobrym przykładem do naśladowania.
- Dziesiąta rano.. Chwila.. Czy Ty nie powinnaś być w szkole? - podparł się na łokciach spoglądając na swoją siostrę i w tym momencie zdał sobie sprawę, że to był jednak pierwszy błąd tego dnia. Poczuł silny ból w głowie jakby ktoś właśnie przyłożył mu kijem od baseballa.
- Nie, Slash... Nie mam zamiaru chodzić do szkoły.. - pokręciła upierdliwie głową na boki co miało wyrażać bunt, a w dodatku skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
Chłopak tylko westchnął słysząc zaprzeczenie i opadł z powrotem na poduszki przymykając oczy. Nie był w stanie by prowadzić z Jess dyskusję na temat jej chodzenia do szkoły. Skoro babcia nie zareagowała to on tym bardziej nie był w stanie jej przegadać. Nigdy go nie słuchała i nie brała sobie do serca tego co mówił, a mówił jej sporo. Ostrzegał, poprawiał, dawał do zrozumienia co złe a co dobre lecz ona i tak upierdliwie kroczyła przy swoim zdaniu. Uznała za fakt bardzo prostą i jedną rzecz. Jeśli jemu wolno - jej także. Koniec kropka.
Po kilkunastu dobrych minutach milczenia, w końcu Saul postanowił wstać z łóżka. Drugą rzeczą jaką zrobił było rozpakowanie nowej paczki fajek i wzięcie jednego z nich do ust. Zaraz potem odpalił papierosa zaciągając się nim mocno. To była rzecz, której potrzebował w tym momencie najbardziej. Niestety od tej drugiej musiał się powstrzymać. Nie chciał spożywać alkoholu przy młodszej siostrze, więc pozostało mu dzisiaj wyleczyć swojego potwornego kaca za pomocą papierosów. Aczkolwiek kiedy usiadł na brzegu łóżka zaczął się poważnie zastanawiać nad tym czy to na pewno jest już kac czy jeszcze wciąż jest pijany. Kolejną rzeczą jaką zrobił to było wzięcie spodni jeansowych i ubranie ich na siebie i na tym się skończyło. Jego lenistwo i praca w tej czynności skończyła się tylko naciągnięciem ich na tyłek. Nie zamierzał zapiąć nawet rozporka, bo uznał to za czynność zbędną. Przez dłuższy czas stał tyłem do siostry, zaś przodem do okna i wydawał się jakby jego myśli odbiegły gdzieś z tego świata.
- Ja pierdole... - oparł jedną dłoń na swoim biodrze drugą ręką zaś przetarł oczy. Chyba sobie właśnie uświadomił bądź też przypomniał to co miało miejsce tej nocy. Zaraz potem zwrócił się do Jessie.
- Mamy gości.. To mój kumpel.. Z siostrą. Bądź dla nich miła. Dobra? - zerknął na siostrę, odwracając się przy tym w jej kierunku. Żeby nie było niedomówień, iż mówi całkiem poważnie postanowił ten jeden raz odgarnąć włosy ze swojej twarzy by móc wyraźnie spojrzeć na dziewczynkę siedzącą wciąż na łóżku. Oczy wciąż miał mocno zmęczone i wyraźnie spite. Był to efekt ciągłego imprezowania od kilku dni i picia non stop bez umiaru. No tak umiar.. Ciągle go gubili wychodząc gdzieś razem na miasto.
- Okej. Spoko - wzruszyła ramionami. Właściwie to dlaczego mieliby jej przeszkadzać kumple brata. Wręcz przeciwnie, dobrze się tam czuła. Szczególnie kiedy przychodziło jej się spotkać ze Stevenem. Był jej bratnią duszą i czasami więcej powierzała jemu niż własnemu bratu.
Chwilę potem czmychnęła z pokoju prosto do kuchni i tam zaczekała na Slasha. Kędzierzawy chłopak leniwie podążył za swoją małą kopią do kuchni, wciąż trzymając w ustach papierosa. Równie w leniwy rozejrzał się po mieszkaniu wnioskując, że jego goście albo nadal śpią albo już dawno zdążyli opuścić ten lokal. Wzruszył ramionami, cicho wzdychając po czym olał sprawę. Jeśli zgłodnieją to na pewno się pojawią, pod warunkiem że wciąż są w mieszkaniu.
- To co byś chciała zjeść.. - zagadał chłopak, równocześnie wtykając noc w lodówkę. Z pożądaniem powiódł wzrokiem po babcinym alkoholu i ze zrezygnowaniem po prostu sięgnął po karton soku jabłkowego. Czymś musiał ugasić pragnienie, a czuł się jakby zjadł pół Sahary.
- No nie wiem.. Może po prostu płatki z mlekiem? - wdrapała się na stół siadając na blacie i zaczęła machać beztrosko nogami.
- Płatki z mlekiem.. - powtórzył ciszej do siebie jakby kodował to co właśnie powiedziała Jess. Sięgnął po karton mleka i wyjął go z lodówki. Postawił na blacie kuchennym, a następnie wyjął dwie pierwsze lepsze miski z szafki nad zlewem. Nasypał płatków do nich, a potem zalał mlekiem. Gotowanie tak właśnie wyglądało w przypadku tego rodzeństwa. Żadne z nich nie było kucharzem, więc żywili się po prostu tym co było najprostsze do zrobienia.
- Zejdź ze stołu - rzucił po chwili patrząc na siostrę i postawił śniadanie na nim. Sam siadł przy swojej misce, a Jessie usiadła na przeciwko niego przy swojej. Od razu zabrała się za jedzenie jakby nie widziała go co najmniej przez kilka dni. Prawda była taka, że uwielbiała jeść i nigdy nie mogła się doczekać na swoją porcję.
Śniadanie jedli w ciszy, która została przerwana gwałtownym otwieraniem drzwi. No tak. Obudzili się goście i to nie byle jacy, bo sam Axl Rose. Hałasowanie to była jego sprawa zapewne nie trudno się domyślić. Zaraz potem rozległo się głośne trzaśnięcie drzwiami tym razem jednak była to Liz. Widać oboje lubi być głośno bez względu na to gdzie się znajdują. Starszy Hudson tylko wymownie spojrzał na drzwi od kuchni i w duchu dziękował Bogu za to, że babcia wyszła z domu. Była to najwspanialsza rzecz jaka mogła mu się przytrafić tego dnia.
- Czołem - rzucił Rose wchodząc do kuchni i bez pytania otworzył lodówkę. Początkowo nawet nie zwrócił uwagi na małą postać siedzącą przy stole, która była idealną kopią Slasha tyle, że w wydaniu damskim i mniejszym.
Chwilę później w drzwiach stanęła Lizzy Rose.
- Siema Slash. Skorzystam z łazienki jak coś - rzuciła, delikatnie unosząc kąciki ust w geście uśmiechu po czym tak szybko jak się pojawiła w drzwiach zniknęła. Zamknęła się w łazience by móc wziąć orzeźwiający prysznic i dobudzić się nieco po tej ciężkiej nocy.
Chłopak o ciemnej karnacji znów mógł tylko wymownym spojrzeniem podsumować sytuację w jakiej się znalazł a znalazł się w nie byle jakim gównie zapraszając pod dach tę dwójkę. Skończył jeść i odstawił miskę do zlewu, sięgając w tym samym czasie po kolejnego papierosa czyli drugie śniadanie.
- Kiedyś Ci to wynagrodzę! - rzucił Rose, zamykając drzwiczki od lodówki. Podjadł nieco jej zawartości i był usatysfakcjonowany tym, że choć trochę napełnił swój pusty żołądek. Z uśmiechem spojrzał na swojego kumpla a potem obiegł jeszcze sennym wzrokiem cała kuchnię. Chwilę potem zorientował się, że nie są sami.
- Tak.. Tak wynagrodzisz - powtórzył Slash i zmusił się na uśmiech, który bardziej przypominał grymas niż uśmiech.
W tym samym momencie wzrok Jess padł na Axla. Właściwie obserwowała go już odkąd pojawił się w kuchni lecz dopiero teraz miała okazję by móc przyjrzeć mu się uważniej. Jeszcze nie miała okazji spotkać go osobiście ale za to słyszała o nim. A przynajmniej tak mogła wywnioskować z opowieści swojego brata o kompletnym składzie zespołu. Zespołu, który tak bardzo pragnął założyć.
- Nie mówiłeś, że posiadasz swojego klona.. - odparł nieco zaskoczony Axl.
- To moja siostra. Jessie.. Jessie poznaj Axla. Opowiadałem Ci o nim.. To nasz nowy wokalista - zwrócił się do siostry a następnie rzucił do kumpla stojącego obok niego - Axl poznaj Jessie.
Rudowłosy chłopak musiał być nieco zaskoczony widokiem młodszej siostry swojego kumpla bo nie bardzo wiedział jak ma na to zareagować a tym bardziej jak obchodzić się z dzieckiem. Jego jedyna styczność z młodszą siostrą to ta, którą miał z własną siostrą. A z nią tylko i wyłącznie staczał kłótnie, które nie prowadziły praktycznie do niczego.
- Cześć, młoda - dopiero po chwili zdołał zebrać się w sobie i wyciągnął swoją dłoń do dziewczynki. Ona zaś zareagowała bez jakiekolwiek krępacji, być może z takowego powodu jak ten, że była wraz z bratem a przy nim czuła się co najmniej pewna siebie. Chwyciła jego dłoń bez zastanowienia i z szerokim uśmiechem na twarzy powitała nowego osobnika.
- Hej! Wyglądasz jak dziewczyna! - nie powstrzymała się nawet od zbędnych komentarzy na jego widok. Mina rudowłosego chłopaka była w tym momencie bezcenna. Zwykle to jemu zdarzało się obrażać każdego dookoła. Nikt jednak nie miał odwagi by powiedzieć w twarz jemu to co o nim myśli. Zmieszany, nieco zakłopotany i zbity z tropu odpowiedział tylko lekkim i cwanym uśmiechem. Nie miał najmniejszego zwątpienia w to, że była prawdziwą siostrą Saula Hudsona i w jakikolwiek sposób on by się jej wypierał to choćby chciał z pewnością by mu to nie wyszło. Sam Saul chyba nie zamierzał tego nawet komentować. Nie znał Jess od wczoraj i wiedział jak bardzo potrafi być pyskata i czym to się kończyło. Z rówieśnikami ze szkoły standardowo bójkami, a kiedy podskakiwała do starszych od siebie to on musiał wkraczać by załagodzić sytuację. Przecież żaden ze starszych kolesi nie podniesie ręki na trzynastoletnią dziewczynkę no chyba, że był bezczelnym dupkiem, a tego Slash by nie wybaczył nikomu.
- Sympatyczna jest.. - przerwał tą ciszę Axl puszczając dłoń Jessie i rzucił wymowne spojrzenie Slashowi po czym opuścił kuchnię. Zawędrował do pokoju gdzie stał telewizor i rozkładając się z nogami na stoliku przy kanapie po prostu go sobie włączył skacząc po kanałach.
W momencie gdy Axl opuścił kuchnię, Slash tylko popatrzył na swoją siostrę najwidoczniej dumną z tego iż już na dzień dobry mogła komuś dopiec. Nim cokolwiek zdążył powiedzieć uprzedziła go swoim niewinnym spojrzeniem dodając:
- No co.. Przecież to prawda..
Rozłożyła niewinnie ręce po czym szybko uciekła z kuchni do swojego pokoju. Nie chciała przed obcymi paradować w samej pidżamie. Sam Slash już wiedział, że ten dzień będzie tym jednym z ciekawszych. Westchnął tylko i poszedł do salonu rozwalając się na kanapie obok rudzielca.

1 komentarz:

  1. Jessie to najsłodsza istota na świecie 😊 No kocham ją!
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, czuję, że będzie przezabawnie! :'))) Niech ta wena Ci dalej dopisuje!

    OdpowiedzUsuń