9.15.2016

Rozdział III

Łazienka nie była dużym pomieszczeniem. Znajdował się w niej prysznic, szafka z umywalką, toaleta. Ogółem rzecz biorąc nic nadzwyczajnego. Rudowłosa dziewczyna czuła i doskonale wiedziała, że potrzebuje odprężenia, a także orzeźwiającego prysznicu. Wciąż była zaspana i zmęczona, a mięśnie bardzo upierdliwie dawały się we znaki. Dziewczyna pozbyła się z siebie ubrań a także bielizny po czym weszła do kabiny prysznicowej zasuwając drzwiczki za sobą. Odkręciła zimną wodę i w momencie gdy po jej ciele zaczęły spływać lodowate krople wody poczuła jak dostaje gęsiej skórki. Uwielbiała to uczucie więc przymknęła tylko oczy chcąc choć trochę się wyluzować. Przyjemny, a zarazem zimny prysznic pozwolił jej myślami odlecieć do przeszłości. Parę dni temu pokłóciła się z Izzym i stąd przyszło jej do głowy to, że właśnie znajdowali się u Slasha a nie u niego. Z drugiej strony jednak Axl nie miał pojęcia o tym, że się nie dogadywali. Przecież on nawet się nie przejmował sprawami swojej siostry. Uświadomiła sobie też fakt, że Izzy był dla niej jedyną podporą w kwestii narkotykowej, szybko więc odczuła bodźce narastające z powodu braku koki w organizmie. Uderzył ją tępy ból głowy, a także zrozumiała, że bolące mięśnie również są tego objawem. Dokładnie w tym momencie uświadomiła sobie, że sam prysznic jej nie pomoże. Sprawa więc była prosta, albo na szybkości znajdzie przypadkowego dilera albo w jakiś sposób dojdzie do porozumienia z przyjacielem swojego brata. Axl nie miał bladego pojęcia o tym, że Liz bierze dragi, bo po co. Zmartwiony tym faktem by nie był, a po za tym nic mu do tego. Kolejny problem wynikał z tego, że między nią a Izzym był przelotny romans. Romans, którego ona tak bardzo nie chciała i tu pojawił się kolejny problem. Jak powiedzieć stanowczemu chłopakowi, że jednak nic z tego nie będzie? A jakby było jeszcze tych problemów mało, to właśnie wylądowali na noc u Slasha. Cała ta sytuacja była nie tyle co skomplikowana a mocno ironiczna. Będzie musiała strzelić dobrą bajkę o tym gdzie podziali się na noc i okłamać przy tym Izzy'ego lub będzie musiała przyznać się do wszystkiego i dalej toczyć z nim kłótnie, z której zapewne i tak nic nie wyniknie. Lizzy nadal nie znalazła wyjścia z tej sytuacji, za to do świata przywróciły ją mdłości. Ogarnęło ją uczucie zrzygania się po prostu życiem, a przynajmniej tak sobie wmawiała. Nie dopuszczała żadnej myśli, że pojawił się głód narkotykowy. Być może dotarło do niej to, że wzięcie tego po raz pierwszy nie było najlepszym pomysłem. Wtedy jednak emocje wzięły górę nad myślami. Kłótnia z ojczymem o ich bunt, wojna w domu, słabe oceny w szkole, wzajemne dogryzanie sobie między nią i Axlem i ten moment kiedy pierwszy raz ją uderzył. Wszystko to wystarczyło aby ich relacje spadły do zera. Matka nawet nie kiwnęła palcem ale dziewczyna nie miała jej tego za złe. Być może tamten okres ich życia po prostu ją przerósł emocjonalnie. Ona sama wytrzymałaby takiej presji. Dokładnie pamiętała dzień kiedy wylądowała u Izzy'ego w domu, kiedy nie miała się gdzie podziać, wtedy też długo rozmawiali, kiedy pozwolił jej się wypłakać jak nigdy. Lizz nie zwykła płakać, a już na pewno nie w czyjejś obecności. Pamięta dokładnie jak zapytał jej czy chce spróbować, wyluzować się, ochłonąć a przy okazji uspokoić. Tamtej nocy było jej wszystko jedno więc bez żadnego zastanowienia się po prostu wzięła. Władowała w siebie krechę koki i choć był to narkotyk pobudzający to zadziałał na nią kojąco. W jednym momencie poczuła się jakby wszystko odeszło gdzieś na bok, a problemy przestały istnieć. Szybko odczuła efekt działania substancji w swoim organizmie i nawet nie miała pojęcia wtedy jak jej życie zmieniło się diametralnie o całe sto osiemdziesiąt stopni. Nie broniła się nawet przed Izzym i pozwoliła sobie na wspólne igraszki w łóżku razem z nim. Nie żałowała, że swój pierwszy raz przeżyła właśnie z nim i to tamtej nocy. Jednak im więcej myślała i analizowała tym bardziej do głowy napływały jej dziwne myśli. I tak było tym razem, że mógł ją po prostu wykorzystać. W końcu zażyła dragi, była łatwiejsza, silne emocje, które tak bardzo ją wykończyły i brak oporu przed nim. Nagle wszystko stało się dla niej jasno nielogiczne. Cóż czasu się nie cofnie, a po za tym była wtedy tylko głupią dwunastolatką.
- Pieprzyć to.. - rzuciła cicho. Był to właśnie ten moment, w którym nie potrafiła sobie poukładać myśli w całość. Otworzyła oczy i zakręciła wodę. Momentalnie nastała cisza dookoła niej i przez chwilę zaczęła się zastanawiać ile czasu spędziła w ten sposób. Na szczęście minęły mdłości, a ból głowy stał się na tyle znośny by mogła funkcjonować w miarę normalnie. Wyszła z kabiny prysznicowej i sięgnęła po pierwszy lepszy ręcznik i wytarła nim swoją twarz. Jednocześnie do jej nosa dotarł męski zapach. Męskie perfumy, żel pod prysznic i to wszystko wymieszane z dymem papierosowym.
- Slash.. - szepnęła do siebie i nie wiedzieć czemu po prostu się lekko uśmiechnęła. To był ten zapach, który wprawił rudowłosą nastolatkę w euforię, poprawił jej humor, a jednocześnie przypomniał gdzie się znajduje. Bez jakichkolwiek krępacji wytarła swoje ciało tym ręcznikiem po czym nie zerkając lustro ubrała na siebie ciuchy. Wciąż dało się od nich wyczuć woń ostatniej imprezy lecz nie miała nic innego przy sobie. Aktualnie wszystko leżało w pokoju pełnym terrarium. Westchnęła cicho i opuściła łazienkę kierując się prosto do "ich"pokoju. Tam z plecaka wyjęła świeżą koszulkę, bieliznę i rozłożyła ją na fotelu. Pozbyła się z siebie wczorajszych ubrań tym samym zostając na środku pokoju kompletnie nago. Oczywiście nie sprawdziła czy drzwi od pokoju są dobrze zamknięte i ktoś mógłby ją zobaczyć ale widać, że nawet się tym nie przejęła. Ubrała dolną część bielizny, skórzane spodnie, na górę zaś zwykłą biała koszulkę na ramiączka. Nie zwykła nosić biustonosza, a wręcz nawet nie lubiła go zakładać na siebie. Mokre włosy rozczesała palcami, bo szczotka jej gdzieś po prostu przepadła. Kiedy uznała, że jest gotowa i może pokazać się już publicznie, skierowała się do wyjścia z pokoju. Z impetem otworzyła drzwi i niemal od razu dostała zawału. Kędzierzawy chłopak z kolei cofnął się o kilka kroków w tył napotykając ścianę za plecami. Oboje musieli mieć mocno zaskoczone miny.
- Podglądałeś mnie - od razu postawiła mu zarzut.
- Tylko przechodziłem - odparł szybko chcąc mieć cokolwiek na swoją obronę.
- Jak długo tu stoisz? - zapytała wciąż lustrując chłopaka wzrokiem. Nie spodziewała się spotkania w takich okolicznościach.
- Dopiero przyszedłem - podrapał się po głowie. Prawda była jednak taka, że obserwował ją już od kilku minut przez uchylone drzwi do pokoju.
- Kłamca... - mruknęła pod nosem rudowłosa.
- Masz ładne ciało... - powiedział cicho lecz pewnie siebie. Chyba liczył na to, że zaakceptuje komplement i wszystko wróci do normy. Zbita z tropu Liz nie wiedziała co ma na to odpowiedzieć. Wściekła się na siebie w środku za to, że nie sprawdziła czy drzwi są dobrze zamknięte. Z resztą czego mogła się spodziewać po chłopaku takiego pokroju jak Slash.
- Muszę iść. Cześć - machnęła do niego ręką po czym minęła go i ruszyła do drzwi wyjściowych.
- Poczekaj. Dokąd to? - Saul od razu popędził za nią jakby się bał, że więcej już nie wróci.
- Do Izzy'ego - zamknęła mu drzwi przed nosem i ruszyła przed siebie prosto do domu wspomnianego wcześniej chłopaka.


~~***~~

Dzień jak co dzień. Tylko tyle mógł stwierdzić Izzy, który dopiero co wstał do życia. Czuł uderzenie duchoty, a to oznaczało tylko jedno. Było gorąco, a okno w jego pokoju z niewiadomych przyczyn było zamknięte. Przetarł swoją twarz i tak samo jak jego pozostali kumple zdał sobie fakt, że mocno popłynęli w balet przez ostatnie kilka dni. Zapewne gdyby nie upierdliwe pukanie do drzwi leżałby w łóżku dalej i smacznie spał. Nie miał pojęcia kim mógł być gość o tak wczesnej porze jak dwunasta w południe. Kiedy spojrzał na zegarek utwierdził się w przekonaniu, że musiał wrócić do domu koło trzeciej lub czwartej . Założył na siebie pierwszą lepszą koszulę i spodnie po czym w kompletnym stanie nieogaru powlókł swoje zmęczone nogi do drzwi. Otworzył je i kiedy tylko ujrzał twarz dobrze znanej mu dziewczyny zdobył się na grymas w kształcie uśmiechu. 
- Masz tupet - powitał ją chłodno a następnie odszedł od drzwi wpuszczając ją do środka. 
- Może i mam... Ale potrzebuję towaru - powiedziała dopiero gdy upewniła się, że drzwi zamknęła za sobą na przysłowiowe cztery spusty. 
Stradlin tylko parsknął krótkim śmiechem prosto w twarz dziewczyny.
- Ty naprawdę masz tupet. Przychodzisz do mnie, po tym co się ostatnio zdarzyło, po nocy szlajania się cholera wie gdzie i prosisz mnie o towar. Nie nie prosisz... Oznajmiasz mi, że chcesz towar i oczekujesz, że Ci go dam. Za darmo. Jesteś taka zabawna - poszedł do pokoju siadając na łóżku. Sięgnął po papierosa i zapalniczkę po czym od razu go odpalił. Rudowłosa dziewczyna weszła w głąb mieszkania zaraz za nim nie spuszczając wzroku z chłopaka. 
- Jakoś Ci to wynagrodzę... - zaczęła cicho lecz nim coś jeszcze zdążyła powiedzieć przerwał jej.
- O a to ciekawa propozycja - wskazał na nią palcem.
- Propozycja? o co Ci chodzi... - uniosła brwi.
- Gdzie byłaś cała noc? - pominął jej pytanie i nie udzielił na nie odpowiedzi, sam zaś zadał swoje i nim jeszcze Liz zdążyła odpowiedzieć uprzedził ją - Gina was wyrzuciła z mieszkania, bez kręcenia więc. Mów. 
- Co to. Jakaś spowiedź?  - zapytała chowając dłonie do kieszeni w spodniach. 
- Mów gdzie byłaś... - powtórzył nadzwyczajnie spokojnie, wciąż paląc papierosa i oczekując na wyjaśnienia. 
- To był pomysł Axla. Spaliśmy u Slasha.
- Słucham? - uniósł brwi. Tego chyba było dla niego za wiele w tym momencie. Wstał z łóżka i zbliżył się do niej. Liz jednak nie ugięła się tak łatwo. Jeśli chciał ją przestraszyć to kiepsko mu to wychodziło. Dotarło do niej to, że uczucie które jeszcze do niedawna im towarzyszyło było tylko zauroczeniem. Nigdy się ze sobą nie zeszli jako para, bardziej trwali w wolnym związku. On sobie, a ona sobie. 
- Może jeszcze wlazłaś Hudsonowi do łóżka?
Nie hamował się tylko od razu zarzucił jej seks z drugim gitarzystą. 
- Odbiło Ci?! - rzuciła do niego mocno zaskoczona takim stwierdzeniem.
- Włóczysz się do niego po nocy i jeszcze chcesz mi wmówić, że z nim nie spałaś. I jeszcze masz czelność pytać o towar. Słuchaj mała, tak nie będzie... - mocno złapał ją za ramię i pchnął na ścianę nie rozluźniając uścisku. Wolną ręką wyjął papierosa z ust i pogroził jej palcem. 
- Jeszcze raz wylądujesz u innego to inaczej porozmawiamy. Jeśli się dowiem, że wlazłaś mu do łóżka to rozprawię się zarówno z tobą jak i z nim.
Rudowłosa była w szoku. Oto o co ją obwiniał Izzy było co najmniej absurdalne. Pojawiała się czerwona lampka w momencie kiedy Stradlin zaczynał być zazdrosny. Wiedziała, że musi się z tym uporać szybciej bo inaczej będzie kiepsko. 
Nie spała ze Slashem a jedyny ich kontakt był w momencie kiedy rozmawiali przed jej wyjściem z domu. Nie potrafiła się przed nim obronić w tej sytuacji, a nawet uznała, że wszystko co powiem oni tak odbierze inaczej i nawet nie będzie chciał uwierzyć. Izzy zgasił peta o ścianę wyrzucając go prosto na podłogę pod nogi dziewczyny po czym pochylił się nad nią i odgarniając włosy, złożył pocałunek na jej szyi. To był ten moment, którego się obawiała. Znów miał przewagę, a ona nie potrafiła mu odmówić. Oparła głowę o ścianę i pozwoliła mu na to by całował ją po szyi. Dłonią zjechał na jej piersi przywierając ją swoim ciałem do ściany. Nie mógł pozwolić na to aby właśnie teraz mu gdzieś uciekła. Liz nawet się nie broniła i nie stawiała oporu, wszystko dlatego, że tak bardzo uwielbiała seks z tym chłopakiem. Szybko pozbył się z niej koszulki rzucając ją gdzieś za siebie po czym całując dziewczynę namiętnie w usta zmienił położenie na łóżko. Położył ją na plecach a sam znalazł się po chwili nad nią zdejmując z siebie koszulę. Nie przerywając pocałunków dobrał się do zapięcia jej spodni, a następnie zostawił ją w samych majtkach. Schodząc z pocałunkami na jej szyję, dekolt i piersi pozbył się z niej także dolnej części bielizny. Ostatniej rzeczy jaką miała na sobie. Palcami zaczął pieścić jej kobiecość wciąż składając pocałunki na jej piersiach. Liz westchnęła cicho i choć przyjemne ciepło które ogarnęło jej ciało dając ekscytację to w środku była na siebie wściekła. Miała ochotę krzyczeć i bić się tylko po to aby zostawił ją w spokoju. Nie kochała go już tak jak wcześniej. To uczucie prysło ale wciąż zostało w niej sporo chęci by się z nim pieprzyć. Seks bez zobowiązań, najlepsza rzecz jaka mogła przytrafić się w jej życiu. Nim się obejrzała, po raz kolejny odbyli stosunek. I jak zwykle był on cholernie namiętny. Co jak co ale musiała przyznać, że starszy o trzy lata Stradlin wiedział co robić i jak sprawić by kobiety krzyczały. 
Nie przytulił się do niej jednak tak jak zawsze kiedy kończyli stosunek. Zostawił ją na łóżku ubierając się po czym zniknął w łazience. Zdezorientowana i nieco wybita z tropu Liz przez chwilę nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Postanowiła się również ubrać w między czasie, a kiedy zakładała na siebie koszulkę Izzy wrócił. Bez słowa rzucił w nią woreczkiem pełnym koki i krótko w dość niekulturalny sposób postanowił ja wyprosić.
- Spierdalaj - sam zaś całkiem spokojny zapalił papierosa i zaciągnął się nim. 
Szczęka jej opadła kiedy to usłyszała. Dotarło do niej. To koniec. Koniec wszystkiego. 
- Jesteś taką idiotką, że dla koki w tym momencie zrobisz wszystko. To jest twoja miłość. Spierdalaj, bo więcej razy nie powtórzę. 
- Przegiąłeś.. Sam mnie namówiłeś do ćpania kokainy.. - pogroziła mu palcem. Z resztą nie miała nawet zamiaru się z nim kłócić. Uznał ją w tym momencie za szmatę, a dla niej to znaczyło koniec. Opuściła jego mieszkanie trzaskając drzwiami, wściekła na siebie jeszcze bardziej za seks. 
Izzy z kolei tylko podniósł woreczek z narkotykiem w środku i podrzucił go kilka razy w ręce. 
- Więcej dla mnie - dodał uśmiechając się sam do siebie po czym wrócił do łóżka rozwalając się na nim i w pełni oddając relaksowi. Być może nawet miał w planach uciąć sobie drzemkę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz